Wiem, że to nic odkrywczego, ale robiąc sobie dzis rano kawę, uslyszałam to w radiu po raz niewiadomo który i z jakichs bliżej nieokreślonych przyczyn się wzruszylam.
Warto sobie wziąc do serca ten tekst.
Author: Morgause
Dzień dobry!
Przyznam się Wam tak szczerze, że nie mogę już patrzec na to, co się tu dzieje. Wiele osób tutaj wyraźnie lubi podjudzać, napuszczać jednych na drugich, prowokować i generalnie wywolywac zament. Jak popatrzeć na internet, to niby norma, ale czy my musimy do tej normy koniecznie dorównywać? Do cholery ciężkiej, jesteśmy nie tak znowu wielkim środowiskiem i dlatego za przeproszeniem zwykle gówno mamy, że się żremy, zamiast cos wspólnie robić, a jak ktoś robi coś konstruktywnego, z kożyścią dla nas, to też aby go tylko podgryźć.
To takie przykre… nie, nie spostrzeżenie, żadna tam pieprzona refleksja, lecz po prostu stwierdzenie faktu. Nie ma sensu tego rozmywać, ze czasem tak jest, a czasem nie, że nie można generalizować, że przecież nie wszyscy tak robią. Pewnie, że nie, ja jeszcze wierzę w ludzi. Ale to co widać, wola o pomstę do nieba.
Przechodząc do rzeczy. Wielu z Was twierdzi, że te wszystkie sygnaturkowe akcje są glupie. Może i tak, ale fakt jest taki, że one są i coś wyrażają. Proponuję więc, by Ci, których obecna sytuacja wkurza tak samo jak mnie, ci, którym naprawdę zależy na Eltenie, na tym, by dalej się rozwijał, ci, którzy gotowi są w kulturalny sposób rozmawiac o jego rozwoju, określili się i to pokazali. Jasno, bez kręcenia, ustawiając w sygnaturce, albo w statusie najprostszy mozliwy tekst, typu: Zależy mi na Eltenie.
Sama to zaraz uczynię. Nie, nie boję się zaszufladkowania do tak zwanego kółka wzajemnej adoracji, o którym się tu ciągle mówi. Tak, podziwiam twórców projektu i nie będę siedzieć cicho, kiedy próbuje się zniszczyć coś dobrego. Popełniają bledy, jak wszyscy, ale to nie powód, by obrzucać ich i siebie nawzajem błotem.
Jeśli więc chcecie, to się przyłączcie, powiadomcie znajomych.
Nie komentujcie też tego wpisu. Po prostu zróbcie, jak uważacie.
I… odwagi! Popieranie czegos dobrego… może i czasem boli, ale długofalowo procentuje.
Pozdrawiam
M
P.S Sorry za literówki. Klawiatura po zalaniu bardziej nie działa niż działa.
No dobra, lecim, bo chyba wypada się jakoś tam przedstawić.
Nazywam się… Może pozostańmy narazie przy nicku. Myślę, że trochę ludzi mnie kojarzy, ale, że mamy tu ostatnio jakąś modę na anonimów, ja też sobie na to przez jakis czas pozwolę.
Lat mam więcej, niż osiemnaście, mniej niż trzydzieści. Mieszkam na tak zwanym Zadupiu nie daleko Lwowa. Wzrost, wagę, znak zodiaku oraz orientację seksualną może sobie darujmy, bo nie wydaje mi się, żeby to miało dla kogokolwiek znaczenie.
Chyba warto jeszcze wymienić kim nie jestem. Otóż nie jestem znanym i uwielbianym Anonimem, żadną jego krewną, czy znajomą. Nie jestem też Juliuszem Cezarem, Janem trzecim Sobieskim, Napoleonem, Elvisem, ani nawet jedną z tych nieszczęsnych starych skarpet, czy jak to tam było.
Lubię czytać książki. Duuużo czytam. Wszystkiego. Gram też trochę na pianinie, głównie po to, żeby powkurzać sąsiadów.
Uwielbiam zwierzaki. Zwykle pełno różnego gadostwa się po moim domu plącze.
Poza tym… Całkiem spokojna ze mnie kobiecina. Naprawdę, idzie się dogadac. Chyba, że ktoś się bardzo postara i nadepnie na odcisk mnie, lub jakiejś ważnej dla mnie osobie. Wtedy musi liczyć się z tym, że będzie mial na karku wiedźmę.
Tyle o mnie.
Dobranoc
Znana wszystkim pioseneczka. Warto się czasami uśmiechnąć, nawet dla samego uśmiechu.
https://www.youtube.com/watch?v=xB5ceAruYrI
Kiedy kto obraża człowieka dobrego,
Kiedy bezpodstawne kieruje obelgi,
Winien on przewidzieć, że ktoś głos podniesie,
I słowa nie lepsze skieruje do niego.
Bo choćby i drugi w milczeniu to znosił,
Jako Chrześcijanin policzek nadstawiał,
przyjaciel jego, charakter odmienny,
wojnę wnet wypowie niesprawiedliwości.
Jeśli więc kto rani, czynem swym i słowem,
i napominany ranić nie przestaje,
winien on się liczyć, że się spokój skruszy,
I, że solidnego Kopa w d dostanie.
Wcale nie tak dawno temu, w naszej galaktyce, a nawet na naszej planecie… A nawet w naszym kraju, żył sobie pewien chłopiec. W szkołach odbywał się strajk, więc mial za dużo wolnego czasu. Pogoda była całkiem sprzyjająca, więc postanowił sobie, że zrobi to, co ludzie tak zachwalają, jako formę spędzania wolnego czasu. Podkradł z domu sześciopak piwa, załadował się na rower i pojechał do lasu.
Cos mu się tam jednak w tym lesie nie spodobalo, bo wiadomo, kleszcze, ptaki za głośno śpiewają, a i zasięgu nie ma. Był to chłopiec złośliwy, więc w pierwszej kolejności zaczął obrażać ptaki. Część z nich się wkurzyła, część postanowiła go olać, ale generalnie udało mu się doprowadzić do tego, że ptaszęta ostatecznie pokłóciły się między sobą.
– Z Tym zasięgiem, to akurat prawda! Jesteśmy zacofani jak krety! – grzmiał ogromny puchacz.
– Z kleszczami też się nic nie robi, choć się o tym mówiło od dawna – mróknął mysikrólik.
– Przykro mi to mówić, ale to jest wina naszego leśniczego – zaszczebiotała słodko pani Szczygłowa.
– Guzik prawda! – zakrakał kruk.
– Prawda – odparł puchacz.
– Nie prawda – zripostował kruk.
– Prawda!
– Nie prawda!
– Prawda!
Wszyscy mieli po trochu racji. Leśniczy był człowiekiem dobrym i troszczył się o las, ale, przede wszystkim, był człowiekiem, a nie od dzis wiadomo, że człowiek niee jest w stanie robić wszystkiego na raz.
A chłopiec, jak już wspomniano, był cholernie złośliwy i gdy ptaki były zajęte swoją kłótnią o leśniczego, podpalił las. I nic z lasu nie zostało, a na tym ucierpiały już nie tylko ptaki, które go zamieszkiwały, ale także te, które jeszcze go nie widziały, ucierpiały też inne zwierzęta i ludzie. Bo chłopiec był złośliwy i zamiast odjechać z lasu, który mu się nie spodobał, postanowił go zniszczyć.